środa, 7 sierpnia 2013

..::jeden - start

Przeglądając internet mam wrażenie, że do prowadzenia "dzienników" odchudzania służy Tumblr. Jako, że nie do końca wiem co to jest i jak funkcjonuje, pozostanę sobie przy starym, dobrym Blogerze :)

Widzę, że dzielenie się rożnymi zdjęciami w stylu before-during pozytywnie wpływa u niektórych na motywację, więc może i u mnie zadziała? W końcu wstyd będzie tak przestać pisać albo usunąć bloga, bo łakomstwo + lenistwo okazały się silniejsze ;). Z drugiej strony jak nikt tego nie będzie czytał, to argument wstydu raczej nie będzie działał :/. Więc: Puk! Puk! Jest tam ktoś?

Od połowy lipca zbieram się w sobie, żeby zacząć pisać i umieścić zdjęcie. Niesamowicie się go wstydzę. A to nawet nie jest moja najwyższa waga. Najwyższa to 104kg. Jak mogłam w wieku 27 lat doprowadzić się do 104kg!!??

 I choć jestem skrępowana gdy wybieram w czasie zakupów jakieś w sposób oczywisty dietetyczne posiłki, gdy ćwiczę i czasem słyszę przy tym głupie komentarze, powtarzam sobie, że przynajmniej zaczęłam coś ze sobą robić (nie pierwszy raz zaczęłam, ale chyba wreszcie pierwszy raz w mądry sposób).

Powtarzając sobie w głowie, że "coś z tym robię" wklejam moje 'prawie-before':


Do zgubienie było 36kg (żeby osiągnąć najwyższą prawidłową przy wzroście 165cm wagę - 68kg). Na zdjęciu 5kg za mną, 31kg przede mną. Aktualnie już prawie osiem za mną, 28kg przede mną. Tjaaaaaa.... szybki proces to to nie będzie. Właściwie pierwsze 20kg chciałam gubić po ok. 1kg tygodniowo. Ale już widzę, że to baaaaardzo różnie bywa.

A o tym gdzie się podziało prawie 8kg i dlaczego już ich nie ma w następnym odcinku ;).

M. M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz