Jak pisałam - piąty tydzień był kryzysowy. Co zresztą było widać po wynikach.
Nie mogłam zebrać się w sobie. W dodatku ciągle nie miałam wagi kuchennej. I choć na szybkiej przejażdżce rowerowej byłam w tamtym tygodniu 5 razy po ok. godzinie, to jednak trochę przesadziłam z łakomczuchowaniem :/.
Miałam dość jajek na śniadanie, pilnowania pory posiłków i tego, że ciągle wychodzi mi za mało białka, a za dużo tłuszczu zjedzonego w ciągu dnia. I motywacje z oczu straciłam.
Tydzień piąty był moją porażką i nie będę go jakoś szeroko wspominać. Ważne, że właśnie wtedy stuknęło mi 7,7 kg na minusie :). I tego będę sie trzymać, a nie tego, jakim beznadziejnym słabeuszem się okazałam.
Wykombinowałam, że będę pisać na bieżąco, a nie nadganiać minione tygodnie, bo dostaje lenia i pisać przestaję.
Tak więc jutro podsumuję kończący się właśnie tydzień (ósmy) i będę tak robić co sobotę. A w niedziele będę starała się podsumowywać aktywność fizyczną w tygodniu i to, jak się w daną niedzielę trzymałam. A w poniedziałek zamierzam wrzucać jadłospisy. Postanowiłam jednak jakieś ramowe na tydzień sobie układać, bo trochę się pogubiłam. To o zmianach nadchodzących.
Ze zmian które nastały: oprócz rowera ćwiczę ręce (w dni parzyste) i brzuch (w dni nieparzyste). Gdy zyskam trochę formy to zamienię to na jakiś kompleksowy trening, ale jeszcze przynajmniej miesiąc będę sie trzymać właśnie tego układu.
M. M.
PS. Dopiero dziś zauważyłam, że tytuły postów mam na biało i ich z tego powodu nie widać :D. Poprawiłam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz