Przytyłam, cholera jasna!
Szczegółowszy raport (najprawdopodobniej) jutro. I zdjęcie (jak nie zapomnę zrobić).
Opowieść o tym, jak walczę ze zbędnymi kilogramami i staram się (dla odmiany) zrobić to mądrze, zdrowo, dobrze i trwale.
środa, 18 września 2013
wtorek, 10 września 2013
..:: szesnaście - dzieje się
Jestem do tyłu za wszystkim :/. Zapominam się ważyć, zapominam jeść. Wczoraj np. zjadłam śniadanie i obiad, a i to sniadanie dopiero ok. 10.30 w postaci jajka w bułce, a obiad tylko dlatego, że był wspólny z rodzicami. Podjadałam tylko arbuza, bo mi sie STRASZNIE pić chciało.
I wypiłam ze 3 duże kawy.
Wrócę do pilnowania diety, do pisania, do śledzenia postępów lub ich braku, jak mi się trochę życie wyklaruje (czyli mam nadzieję, że zgodnie z planem 17/18 września wstawię kolejne zdjęcie i wrócę tutaj na dobre). Na razie tylko ręcę ćwiczę. Bo z brzuchem różnie bywa :(.
A na razie robię szkolenie, smaruje CV i poemat motywacyjny i przypominam sobie, jak to było gdy się grało ;).
I wypiłam ze 3 duże kawy.
Wrócę do pilnowania diety, do pisania, do śledzenia postępów lub ich braku, jak mi się trochę życie wyklaruje (czyli mam nadzieję, że zgodnie z planem 17/18 września wstawię kolejne zdjęcie i wrócę tutaj na dobre). Na razie tylko ręcę ćwiczę. Bo z brzuchem różnie bywa :(.
A na razie robię szkolenie, smaruje CV i poemat motywacyjny i przypominam sobie, jak to było gdy się grało ;).
poniedziałek, 2 września 2013
..:: pietnaście - grzeszę i naprawiam (?)
Nie mierzę się. Nie ważę się. Nie dołuję się. BUNT!
Nie no. Zważyłam się. 97,5!! Ej, to niemozliwe, żeby człowiek (nawet ja) przytył ponad kilogram w ciągu 4 dni.
To na pewno woda.
Tia, wmawiaj sobie Megi, wmawiaj.
Niby się nie objadałam jakoś szczególnie, ale niestety niezbyt zdrowo i słono (!) sobie na wyjeździe żyłam.
Nawet McWrap się trafił. Wstyd jak nie wiem :(.
Miałam wstawiać ramowe jadłospisy, więc spróbuję (że tak subtelnie zmienię temat). Choć w tym tygodniu będzie niezbyt prawidłowy i lepiej się nim nie sugerować. To takie trochę pokutne jedzenie :/.
PONIEDZIAŁEK
Śniadanie było normalne: 2 kanapki z domowej roboty wędliną drobiową z papryką. I kawa z mlekiem.
Resztę dnia spędzam na koktajlu selerowo-pomidorowo-jabłkowym. Oczyszczam się czyli.
WTOREK
Śniadanie: jajecznica z 2 jajek na plasterku wędliny.
II Śniadanie: koktajl z maślanki, borówek i z dodatkiem otrębów orkiszowych.
Reszta dnia: koktajl selerowy z niesprecyzowanymi jeszcze dodatkami.
ŚRODA
Śniadanie: 2 kanapki z chleba gryczanego (jak się zbiorę w sobie i jutro upiekę) z domową wędliną
II Śniadanie: jogurt z otrębami i rodzynkami
Obiad: pieczone ziemniaki, pieczony filet z kurczaka, sałatka z pomidorów i cukinii.
Reszta dnia: koktajl selerowy z niesprecyzowanymi jeszcze dodatkami.
CZWARTEK
Śniadanie: 2 kanapki z chleba gryczanego z pomidorem
II Śniadanie: maślanka z otrębami i nektarynką (tak, na drugie śniadanie już od jakiegoś czasu stale jest coś nabiałowego z otrębami ;))
Obiad: makaron z cukinią
Podwieczorek: mleko bananowo-czekoladowe (zmiksowany banan, łyżeczka kakao i dopełnione mlekiem do 300ml)
Reszta dnia: koktajl pomidorowy
Nie wiem co dalej, bo nie wiem co mi wpadnie w ręce do tej pory. W środę/czwartek uzupełnie :).
PIĄTEK
Śniadanie: jajecznica z dwóch jajek i kromka chleba
II Śniadanie: banan z jogurtem
Obiad: rosół z makaronem
Podwieczorek: pikantny sok selerowo-jabłkowo-pomidorowy
Kolacja: 2 kanapki z nie-wiem-jeszcze-czym
SOBOTA
Śniadanie: 2 kanapki albo omlet
II Śniadanie: koktajl otrębowy
Obiad: zupa wiosenna, ziemniaki z kotletem i surówką
Podwieczorek: koktajl selerowo-jakiś-tam (duuuuuuuużo kupiłam tego selera naciowego)
Reszta dnia: 2 kanapki albo płatki owsiane z dodatkami
NIEDZIELA - WOLNE
Mam nadzieję, że moja selerowa pokuta mi nie zaszkodzi, tylko pomoże mi wyjść na prostą. Potrzebuję takiego wyraźnego sygnału: laba się skończyła! Wyraźniejszego niż po prostu powrót do diety. Więc malutka selerowa pokuta i dopiero powrót :)
M. M.
Nie no. Zważyłam się. 97,5!! Ej, to niemozliwe, żeby człowiek (nawet ja) przytył ponad kilogram w ciągu 4 dni.
To na pewno woda.
Tia, wmawiaj sobie Megi, wmawiaj.
Niby się nie objadałam jakoś szczególnie, ale niestety niezbyt zdrowo i słono (!) sobie na wyjeździe żyłam.
Nawet McWrap się trafił. Wstyd jak nie wiem :(.
Miałam wstawiać ramowe jadłospisy, więc spróbuję (że tak subtelnie zmienię temat). Choć w tym tygodniu będzie niezbyt prawidłowy i lepiej się nim nie sugerować. To takie trochę pokutne jedzenie :/.
PONIEDZIAŁEK
Śniadanie było normalne: 2 kanapki z domowej roboty wędliną drobiową z papryką. I kawa z mlekiem.
Resztę dnia spędzam na koktajlu selerowo-pomidorowo-jabłkowym. Oczyszczam się czyli.
WTOREK
Śniadanie: jajecznica z 2 jajek na plasterku wędliny.
II Śniadanie: koktajl z maślanki, borówek i z dodatkiem otrębów orkiszowych.
Reszta dnia: koktajl selerowy z niesprecyzowanymi jeszcze dodatkami.
ŚRODA
Śniadanie: 2 kanapki z chleba gryczanego (jak się zbiorę w sobie i jutro upiekę) z domową wędliną
II Śniadanie: jogurt z otrębami i rodzynkami
Obiad: pieczone ziemniaki, pieczony filet z kurczaka, sałatka z pomidorów i cukinii.
Reszta dnia: koktajl selerowy z niesprecyzowanymi jeszcze dodatkami.
CZWARTEK
Śniadanie: 2 kanapki z chleba gryczanego z pomidorem
II Śniadanie: maślanka z otrębami i nektarynką (tak, na drugie śniadanie już od jakiegoś czasu stale jest coś nabiałowego z otrębami ;))
Obiad: makaron z cukinią
Podwieczorek: mleko bananowo-czekoladowe (zmiksowany banan, łyżeczka kakao i dopełnione mlekiem do 300ml)
Reszta dnia: koktajl pomidorowy
Nie wiem co dalej, bo nie wiem co mi wpadnie w ręce do tej pory. W środę/czwartek uzupełnie :).
PIĄTEK
Śniadanie: jajecznica z dwóch jajek i kromka chleba
II Śniadanie: banan z jogurtem
Obiad: rosół z makaronem
Podwieczorek: pikantny sok selerowo-jabłkowo-pomidorowy
Kolacja: 2 kanapki z nie-wiem-jeszcze-czym
SOBOTA
Śniadanie: 2 kanapki albo omlet
II Śniadanie: koktajl otrębowy
Obiad: zupa wiosenna, ziemniaki z kotletem i surówką
Podwieczorek: koktajl selerowo-jakiś-tam (duuuuuuuużo kupiłam tego selera naciowego)
Reszta dnia: 2 kanapki albo płatki owsiane z dodatkami
NIEDZIELA - WOLNE
Mam nadzieję, że moja selerowa pokuta mi nie zaszkodzi, tylko pomoże mi wyjść na prostą. Potrzebuję takiego wyraźnego sygnału: laba się skończyła! Wyraźniejszego niż po prostu powrót do diety. Więc malutka selerowa pokuta i dopiero powrót :)
M. M.
Subskrybuj:
Posty (Atom)